sobota, 21 lipca 2007

WSPOMNIENIA Z WAKACJI

Witam Wszystkich,

To właśnie ja, Anita (Lara).
Dlaczego właśnie te wakacje ??? Ponieważ to były WAKACJE MOJEGO ŻYCIA !!!

Pewnie trochę potrwa zanim opiszę dwa tygodnie, ale przede mną cała zima :-) Dam radę. Cały czas coś uzupełniam - stale przypominają mi się jakieś ciekawe fakty.

Postanowiłam opisać wszystko, aby zachęcić Was to takich podróży. To wspaniała przygoda.



ZAPRASZAM DO LEKTURY !!!

poniedziałek, 9 lipca 2007

niedziela, 8 lipca 2007

DZIEŃ 2

A rano… dopiero rano podziwialiśmy piękne widoki i krajobraz miejsca, gdzie los nas wysłał.

Jeśli będziecie kiedyś jechać w tamte okolice – gorąco polecam. Zdjęcia powinny Was zachęcić


Pobudka miała być oczywiście skoro świt, ale komu by się chciało wstawać ...
Jednak kiedy już otworzyłam oczy... stanęłam przy oknie, to wcale nie miałam zamiaru się ubierać. Zamyślona, szczęśliwa ....
Nagle PUK, PUK.... ktoś puka do drzwi... no oczywiście Maruś stoi z kamerą za drzwiami i szuka okiem operatora niecenzurowanych scen, ale mój drogi - nic z tego.


Szybka kąpiel i na śniadanko - bar szwedzki.







Nie można oczywiście zapomnieć o toalecie naszych sprzętów. Przed wyjazdem jak zwykle kosmetyka ...
Ostatni rzut kona na okolice i pora ruszać w dalszą drogę, mamy przed sobą jeszcze daleka podróż.



Trzeba jeszcze sprawdzić, czy bagaże są dobrze zamocowane i czy wszystko zabraliśmy z hotelu.


Powrót do autostrady... dobrze, że jacyś Polacy byli na tym weselu i pokazali nam najlepszą drogę wyjazdu. Nie musieliśmy bowiem wracać tą stromą górą :-), z czego oczywiście najbardziej ja sie ucieszyłam.

Szkoda tylko, że nie mam jakiegoś mocowania do aparatu. Droga była przepiękna.

W związku z tym, jak to bywa w czasie jazdy motocyklem, nie mogliśmy robić zdjęć.


Graz - Leibnitz (ok. 34 km ) - Spielfeld (ok. 14 km - łącznie ok. 848)


Mamy jakieś 70 km do granicy ze Słowenią. Aura nam sprzyja, choć muszę przyznać, że jeszcze nikt nie odważył się zdjąć cokolwiek z odzienia.
Z bananami na twarzach śmigamy w dalszą drogę. Ustaliliśmy, że napoimy nasze rumaki jeszcze w Austrii, bo ... w Słowenii hmm... co tu dużo mówić.... strach płacić kartą.

I tak przed granicą zatrzymaliśmy sie na stacji Shell.

Po Red Bulliku dla nas i oktankach dla motocykli.

Pora jechać... no... co jest?... dlaczego nie jedziemy?... a ja oczywiście w pełnym rynsztunku...
Jaki łańcuch, o co chodzi???
No tak - awaria!
Okazało się, że Wojtek ma stanowczo za długi łańcuch w Bandicie. Mówiłam, żeby wyjęli parę oczek na bransoletkę dla mnie, ale uparli się, że będą naciągać :-).
Prawdę powiedziawczy, teraz się z tego śmiejemy, ale wtedy nie było nam wcale do śmiechu. Okazało się bowiem, że łańcuch jest do wymiany i trzeba to zrobić jak najszybciej, bo na pewno nie będzie w stanie wrócić do Polski (no mam na myśli - pojechać do Chorwacji, jeździć dwa tygodnie i wrócić do Polski).
.... trochę to trwało, ale udało sie trochę naciągnąć, nasmarować ... oj, chyba był za mało smarowany, a zresztą, może się nie znam... tak coś podsłyszałam.
Grunt, że od tej pory nazywaliśmy Wojtka - Długi Łańcuch (Wojtuś, nie gniewaj się proszę).


Spielfeld - Maribor (ok. 20 km) - Donji Macelj (ok. 47 - łącznie ok. 915 km)

Przez Słowenię przejechaliśmy raczej szybko... wiem, że to nic mądrego, ale być tam dłużej, to też nie byłoby dobrze.
Przez Słowenię przejeżdża się zwykłymi drogami, ale to trwa tylko ok. 30 minut, a my chcieliśmy jak najszybciej znaleźć sie już w Chorwacji - a to już chyba nikogo nie dziwi :-), to czas jakoś dziwnie się skrócił :-).

Donji Macelj - Zagrzeb (ok. 50 km - łącznie ok. 965 km)

Waluta: kuna chorwacka (HRK);
1 HRK = 100 lipa.
1 EUR = ok. 7,4 HRK, 1 PLN = ok. 1,9 HRK.

Ważne telefony
Ambasada Chorwacji: 02-611 Warszawa, ul. I. Krasickiego 25, tel. 0 22 844 23 93
Ambasada RP w Zagrzebiu:
10000 Zagreb, ul. Krlezin Gvozd 3,
tel. (0 03851) 489 94 44;
www.ambasadapoljska.hr

Narodowy Ośrodek Informacji Turystycznej Republiki Chorwacji
IPC Business Center
ul. Koszykowa 54
00-675 Warszawa
tel.: (+48 22) 828 51 93
fax: (+48 22) 828 51 90
http://www.ambasadapoljska.hr
http://www.chorwacja.hr/

Narodowy Ośrodek Informacji Turystycznej Republiki Chorwacji
IPC Business Center
ul. Koszykowa 54
00-675 Warszawa
tel.: (+48 22) 828 51 93
fax: (+48 22) 828 51 90
info@chorwacja.home.pl
http://www.chorwacja.hr/


Granice słoweńsko - chorwacką przekroczyliśmy w Donji Macelj.
I jak za mocą czarodziejskiej różczki, nagle zrobiło się gorąco. Przejechaliśmy granicę i MUSIELIŚMY sie rozebrać z barchanów. I może byłaby jakaś sensacja z tego powodu przy granicy, ale zaraz za nami podjechał błękitny Bentley Continental GT (chwilę wcześniej Maras ścigał się z nim). Wzrok praktycznie wszystkich utkwił w samochodzie. Czekaliśmy (a szczególnie Madzia i ja), cóż to za wspaniały musi prowadzić go facet...
I co??? Nico??? Stary, wstrętny, obleśny DZIADYGA, z młoda lachą - wstrętna blachara. Ja tam myślę, że na bank poleciała na samochód, bo nie uwierzę, że ten facet mógłby komukolwiek wpaść w oko. Tak jest zawsze. Muszą kupować sobie takie samochody, bo nikt nigdy na nich nie spojrzy i nie poderwą dziewczyny na czułe słówka...
No ale laska też nie była sicalafone. Ale mimo wszystko ... musiałyśmy z Madzią sprowadzić naszych Panów na ziemię, pora jechać dalej.
Nie ukrywam, że poprzedni dzień dał nam dopiero teraz popalić. Zmęczenie w wyższej temperaturze zaczęło wychodzić.
Wzięłam Madzi plecak. Nie wiem jak nam się udało, ale jakoś doładowaliśmy jeszcze do mojego wielbłąda. Trochę do mojej Yamaszki nie pasował plecak Rizzla, ale czego sie nie robi dla przyjaciół.


Autostrada... ale jaka... FANTASTYCZNA... A widoki :-)
Kiedyś myślałam, że najbardziej chciałabym pojechać do Stanów Zjednoczonych i przejechać je tirem jako kierowca oczywiście. Ale teraz zmieniłam zdanie. Nie wiedziałam jak fantastyczna może być podróż motocyklem. Może i zdjęć nie można robić (a ja przecież kocham zatrzymywać czas - kiedyś na kliszy, a teraz na jpg), ale to co przeżyliśmy i widzieliśmy zostanie nam na zawsze. Może powiecie, że nie warto żyć wspomnieniami, ja jednak uważam, że warto mieć co wspominać.
Ledwie wjechaliśmy do Chorwacji, a już otaczały nas przepiękne krajobrazy. Choć dość szybko jechaliśmy, to i tak miałam czas, żeby nasycić się ich widokiem.
A mosty, tunele, góry ... Co tu dużo mówić CUDO.

Na autostradzie (oczywiście płatnej) jest kilka tuneli i tu ciekawostka przed tunelem wszyscy są kierowani na jeden pas ponieważ w tunelu autostrada chorwacka zamienia się w normalną dwukiekunkową drogę - nie polecam jazdy w sobotę, bo można stać nawet ok. 1-2 godzin w korku (i tak przed każdym tunelm) - no oczywiście jeśli się jedzie samochodem, bo na motocyklu tylko (a właściwie, aż) sporo wydłuża podróż.
My jednak jechaliśmy w piątek i takich przygód nie mieliśmy.
Ale oczywiście mieliśmy inne.

Zagrzeb - Makarska (ok. ....- łącznie ok. .......km)

Razem udało nam się dojechać mniej więcej do rozjazdu na autostradzie na Dubrovnik i Rijekę (ok. 6o km). Prawdę mówiąc nie wiem, jak to się stało, ale zostaliśmy z Łukaszem sami. Resztę wcięło, a może to nas wcięło? Nie wiem.
Grunt, że jechaliśmy sami.

Nie można jednak zapomnieć o smarowaniu łańcuchów :-). No mój Kochany Mężuś jest specjalistą.







Szmat drogi za nami, ale nasza przygoda dopiero się zaczęła.







Nie myślcie jednak, że prędkość nasza była tak zawrotna, że nie zauważyliśmy Przyjaciół, którzy jak się okazało, również nas szukali.
Teraz już nie mogliśmy się zgubić, bo odnaleźliśmy się niedaleko zjazdu z autostrady.
No i oczywiście kolejna przygoda.
Okazało się, że Wojtusiowi wyciągnął się łańcuch.......... No, to nie było śmieszne, tym bardziej, że przed wyjazdem motocykl był w serwisie.

Niewiele dało się zrobić. Dobrze, że do Makarskiej mieliśmy już całkiem blisko. Bo w przeciwnym wypadku, pewnie mielibyśmy przymusowy nocleg i poszukiwanie serwisu.

Wyruszyliśmy w dalszą drogę.... ale chyba żadne z nas, mimo, że byliśmy już wcześniej w Chorwacji, nie spodziewało sie tak pięknego widoku. A może zapomnieliśmy, jak może być pięknie???

08.07.2007r. ok. godz. 18:45 RIWIERA MAKARSKA

Po zjechaniu z autostrady i przejechaniu przez masyw górski, naszym oczom ukazał się pocztówkowy widok. I czy tak daleka droga była tego warta? Uwierzcie, że była, a zresztą.... sami widzicie.






W oddali widać granicę Riwiery Makarskiej.











"Riwiera Makarska ciągnie się na 60 km i na całej swojej długości posiada prawie nieprzerwany ciąg żwirowych plaż. Znane są one z gładkich, białych kamyczków, miejscami, przy wejściu do morza przechodzących w piasek o drobnych i większych ziarenkach, przy czym niektóre, takie jak plaża do Breli do Baški Voda ciągną się na kilometr białych kamyczków skąpanych w morzu. Przy plażach w większych centrach turystycznych znajdują się liczne restauracje, ciastkarnie i sklepy, hotele i tereny sportowe, wszystko co umili pobyt na plaży. Dzięki łagodnym, okrągłym kamyczkom i przestronności plaż riwiery makarskiej polecamy ją szczególnie rodzinom z dziećmi i wszystkim, którzy lubią urządzone kąpieliska z dobrą ofertą dodatkowych atrakcji. Jeszcze jedną specyficzną cechą riwiery makarskiej stanowią stuletnie lasy sosnowe, dające łagodny chłód i chylące się nad białymi plażami. Oprócz wielkich i przestronnych plaż, wzdłuż Riwiery Makarskiej znaleźć można małe, osamotnione plaże oddalone od kilometrów białych kamieni mniejszymi skałami wapiennymi. W klubach nurkowych i żeglarskich we wszystkich większych miejscowościach oferowane są kursy nurkowania, żeglowania i wind surfingu, wraz z możliwością wynajęcia rekwizytów do sportów wodnych. Oprócz tego, wzdłuż Riwiery Makarskiej znaleźć można klika plaż nudystycznych i wiele miejsc z bogatą ofertą rekreacyjno-zdrowotną z usługami terapeutycznymi. " www.adriatica.net


... ale czy my myśleliśmy o tym wszystkim, stojąc u wrót nieba???

NIE!!! To o czym myśleliśmy i co czuliśmy, nie da się opisać słowami. Ale myślę, że każdy wrażliwy człowiek czuje podobnie. To wspaniałe uczucie, gdy na końcu drogi czeka na nas nagroda. Cieszyliśmy się jak małe dzieciaki, które właśnie dostały pierwszy rowerek.

Ale jak zjechać na dół. Przecież, jak zobaczyłam z góry te zakręty, ZAMARŁAM !!!
Może tak w tym miejscu przypomnę moim Kochanym Czytelnikom, że to był mój pierwszy sezon jako motocyklistki, a co za tym idzie pierwszy wyjazd. Chyba wpadłam w panikę... Prosiłam Łukasza, żeby sprowadził mój motocykl, ale wszyscy jakoś zgodnie powiedzieli, że dam radę.
Co robić, a ja nazywam Ich Przyjaciółmi - hihihi.
Zacisnęłam zęby i pomyślałam sobie, że skoro syna urodziłam, to dam radę. No, nie śmiejcie się, ja naprawdę sie bałam. I ten jeden masakryczny zakręt w lewo na samym dole... Nie można powiedzieć, że go przejechałam, raczej przetuptałam :-)
Ale jakimś cudem znalazłam sie na dole. Zresztą, wszyscy zjechaliśmy, ale tylko ja się bałam - przynajmniej tylko ja o tym mówiłam...

Z noclegiem nie było problemów. Przed Makarską, czekało bardzo dużo ludzi, którzy oferowali noclegi. Zatrzymaliśmy się przy kobiecie, która jakoś tak na pierwszy rzut oka nam się spodobała :-).
Wsiadła w samochód i pojechaliśmy za nią...

A oto nasz domek... mieszkanko po schodkach na górę.

Co prawda nie było klimatyzacji i tylko jedna łazienka, ale za to duży balkon.....




... z widokiem na morze, no i co najważniejsze, wszyscy byliśmy razem.
Wspólna decyzja - zostajemy !!!
Właścicielka naszego domku, Marija, zorganizowała nam również garaż, a raczej bunkier, a może ruiny jakiegoś domu... ważne, że był dach.
Rozpakowaliśmy się, motocykle odwiezione....


08.07.2007r. ok. godz. 23:00 MAKARSKA


No i oczywiście nasz pierwszy spacer nad morze....






a byli tez tacy, co nie omieszkali uczcić pierwszy dzień nocną morską kąpielą.

Nie mogę pisać o innej uczcie, bo może się okazać, że i dzieci czytają :-)


W związku z powyższym potem było lalalalalalalalalalalalalalala
i poszliśmy spać.